Oparta na powieści Paolo Cognettiego „Le Otto Montagne” 147-minutowa medytacja o przyjaźni zaczyna się od pewnego ożywienia: Pietro (Lupo Barbiero), samotny chłopak z Mediolanu, przybywa latem z rodziną do górskiej włoskiej Doliny Aosty. Tam poznaje miejscowego chłopca Bruno (Cristiano Sasella), który w przeciwieństwie do Pietro z klasy średniej pochodzi z rodziny rolniczej. Chłopcy szybko się nawiązują: biegną przez bujne zielone pola i migoczące strumienie w towarzystwie szwedzkiego piosenkarza i autora tekstów Daniela Norgerena (który wyróżnia się, często dość dramatycznie w tym brzmieniu).
Podczas gdy pierwsza część „Ośmiu gór” przedstawia wizualną przenikliwość Terrence’a Malicka zmieszaną z kaprysami Wesa Andersona, druga część, przeskakująca w przyszłość, ukazuje najpierw nastoletnie lata chłopców, a potem ich niesforne lata, opóźnione w tempie i zainteresowaniu. Dodger, Pietro pozwolił swojemu ojcu umrzeć, podczas gdy obaj zostali rozdzieleni. Teraz, z powrotem w górach, ponownie spotyka Bruno, aby ukończyć dom, który jego ojciec alpinista zawsze chciał, aby był jego letnim domem.
Luca Marinelli i Alessandro Borghi przedstawiają odpowiednio dorosłych Pietro i Bruno, a dwaj wielcy aktorzy ożywiają niebo i ziemię, aby nadać temu filmowi jakiś sens. Groningen i Vandermerch stworzyli jednak wulgarny obraz, który zbyt boi się działać zgodnie z jego specyficznym scenariuszem, jest zbyt szeroki, by zapewnić którejkolwiek z kobiet bogate życie wewnętrzne, i zbyt jednorodny, by zaspokoić wszelkie dramaty między Pietrem i Brunem. Zamiast tego jest to naprawdę miła przyjaźń między dwoma mężczyznami na wystawie, którzy czują, że tkwią w ograniczonej przestrzeni, między byciem góralami a mieszkańcami miasta, ale nie poruszaj tego tematu w głębokiej przestrzeni emocjonalnej.
Czasami film jest nieskomplikowany, ale przynajmniej musi być zabawny. „Osiem gór”, zwłaszcza w swoim oklepanym zakończeniu, to długa, powolna epopeja, wydrążona bez chęci odkrywania ludzkiej duszy kryjącej się pod niewypowiedzianymi słowami.
Czwarty film fabularny rwandyjskiego reżysera Kivu Ruhorahuzydzień OjcaCierpliwie i umiejętnie przedzieramy się przez wody patriarchalnej władzy i traumy pokoleniowej, aby przedstawić rozległą historię, która nigdy nie traci umiejętnego poczucia intymności.
„Niezależny przedsiębiorca. Komunikator. Gracz. Odkrywca. Praktyk popkultury.”
More Stories
Polski Instytut Sztuki Filmowej powołuje nowego prezesa po dymisji Radosława Śmijewskiego
Joanna Lisowska – droga do sławy na polskiej scenie
Ogłoszono tytuły Dni Polskich na rok 2024