Przecław News

Informacje o Polsce. Wybierz tematy, o których chcesz dowiedzieć się więcej w Wiadomościach Przecławia.

Kazano mi żyć jak turysta po przejechaniu 18 000 km.  Ale zawdzięczam Tasmanii więcej.|  Australijski styl życia

Kazano mi żyć jak turysta po przejechaniu 18 000 km. Ale zawdzięczam Tasmanii więcej.| Australijski styl życia

Nieco ponad dekadę temu mieszkałam w małym angielskim miasteczku podmiejskim, 40 minut jazdy pociągiem na północ od Londynu, kiedy do mojego męża zwrócono się o pracę w Hobart.

Hobarta? Powiedziałem. „Gdzie to jest?”

Zapaliłem laptopa. Mapy Google powiedziały mi, że Hobart jest stolicą Tasmanii, australijskiej wyspy oddalonej o około 18 000 kilometrów. Nagłówki wciąż były pełne pożarów lasów Okropności Donnelly’ego.

„Nie, powiedziałem.” Oczywiście, że nie. Jest za daleko i płonie”.

Mąż powiedział: „Może…”. – Może rzucimy okiem?

Przyjrzeliśmy się. Ja, mój mąż i nasz czteroletni syn. Lecieliśmy z Heathrow do Hobart iz powrotem na pięciodniową wizytę. Nie miałem pojęcia, że ​​można podróżować tak daleko i tak długo, nie spadając z krawędzi tej pięknej krainy.

Oszołomiony i majaczący z powodu jet lag, zostawiłem swoją kartę bankową w automacie biletowym Jetstar na lotnisku po drodze. Kiedy przyjechaliśmy, nasz pokój hotelowy był brudny i głośny, z widokiem na czteropasmową drogę, która przecina centrum Hobart. Agent nieruchomości został zatrudniony, aby oprowadził nas po mieście, a nasza czteroletnia córka zwymiotowała na tył swojego samochodu.

Całkowicie rozbudzony o 1 w nocy, przylgnąłem do telefonu, wysyłając SMS-y do przyjaciół w domu.

„To się na pewno nie zdarza”, był zszokowany. „Nienawidzę tego miejsca.”

Trzeciego dnia sytuacja zaczęła się poprawiać. Przeprowadziliśmy się do nadmorskiego hotelu i przypomniało mi się, jak bliskość słonej wody czyniła wszystko lepszym. W Hobart odkryliśmy sztukę uliczną. Znaleźliśmy księgarnie w mieście, wspaniałe małe sklepiki spożywcze, pyszne lokalnie warzone piwo w brązowej butelce – wszystko, czego czuliśmy, brakowało w naszym życiu w Wielkiej Brytanii.

Wcześnie czwartego dnia spotkałam się w hotelu z mamą i jej dzieckiem — połączenie biznesowe dla mojego męża i potencjalny nowy przyjaciel dla mnie. Zabrała nas do cudownego parku nad rzeką, 10 minut jazdy od CBD (australijskie określenie centrum miasta). Przyniosła herbatę w termosie, rozłożyła koc piknikowy, a potem wysłała dzieci do zabawy, podczas gdy ona przekazała mi informacje o życiu rodzica na Tasmanii.

READ  Ujawnienie surowych zasad reklamy produktów do szybkiego testowania antygenu COVID-19
„Wziął mnie za rękę i wciągnął w stado orientalnych róż”: syn Dawkinsa podczas jego pierwszego pobytu w Hobart.

Kiedyś przybiegł mój syn. „mumia!’ wykrzyknął. „Chodź i zobacz, tam są papugi!” Wziął mnie za rękę i pociągnął do stada wschodnich zmiennokształtnych, które zamiatały okruchy z miejsca na grilla. Byłem zaintrygowany tak samo jak on. Czy naprawdę dałbym się przekonać do poruszania się świat obietnicą papug w ogrodzie?

Może. Może mogę.

Ostatniego ranka w Hobart wraz z mężem, synem i ja poszliśmy zjeść śniadanie przed powrotem na lotnisko. Kiedy wyszliśmy, gotowi do zebrania naszych toreb i ułożenia ich na tyle taksówki, nad Kunani/Mount Wellington widniała oszałamiająca tęcza.

Odwróciliśmy się do siebie i zaśmialiśmy się.

– Dobrze – przyznała. „Spróbujmy.”

Dziesięć lat później, oto jesteśmy. Nadal w Lotroita/Tasmania. Wciąż daje jej szansę.

Przeszliśmy od tymczasowych posiadaczy wiz do stałych mieszkańców i obywateli Australii. Impreza obywatelska w 2019 roku odbyła się w tym samym miejscu nad rzeką, w którym mój syn po raz pierwszy zachwycał się różyczkami – w miejscu, które nadal nazywamy Papuzim Ogrodem.

Pomiń promowanie poprzednich biuletynów

Ciepłe powietrze tego dnia było gęste od dymu z pożarów – tym razem w dolinie Huon – a przemówienia lokalnych polityków zagłuszyło głośne skrzeczenie stada kakadu na niebie.

Widok Konani / Mount Wellington podczas wizyty Dawkinsa w 2013 roku.
Widok Konani / Mount Wellington podczas wizyty Dawkinsa w 2013 roku.

Oczywiście są osoby, za którymi tęsknimy. Jesteśmy tak daleko od wielu przyjaciół i członków rodziny, których kochamy, i byłoby łatwiej, gdyby nie potrzeba pełnych dwóch dni podróży samolotem i kilkumiesięcznej pensji, aby ich odwiedzić.

Ale to jest wybór, którego dokonaliśmy, i są też zalety. Bycie tak daleko od naszych pierwotnych sieci wsparcia skłoniło nas do nawiązania bliższych i głębszych kontaktów tutaj, niż moglibyśmy to zrobić w innym przypadku. Dzięki Bogu za to, bo wszystko na tej wyspie opiera się na przekazie ustnym. Od najlepszego drewna po najbardziej niezawodnego hydraulika, jeśli nie znasz kogoś, kto zna kogoś, nie masz szans.

Kiedy w 2020 roku u mojego męża zdiagnozowano raka i przeszedł siedem wyczerpujących tygodni radioterapii, nie było dnia, żeby prezent nie spadł delikatnie na nasz balkon. Zupy, koktajle, ciasteczka, ciasteczka, książki, kwiaty i kartki. Byliśmy bardzo życzliwi, szczerzy i często płakaliśmy z wdzięczności za hojną społeczność, do której się przyłączyliśmy.

Wkrótce po naszym wielkim kroku powiedziano nam, że najlepszym sposobem na dostanie się na Tasmanię jest życie jak turysta – cieszenie się restauracjami, plażami i festiwalami bez wciągnięcia w zawiłości tego miejsca. Z pewnością rozumiem tę pokusę. Jest tu skomplikowana historia: wieloletnia lojalność i niewidzialne sojusze, których nie można obejść. Lokalna polityka może sprawiać wrażenie powolnej, konserwatywnej i frustrująco pozbawionej przejrzystości. Nieuniknionym faktem jest to, że Tasmania jest mała. za mały. Jeśli pijesz kawę z przyjacielem, on zawsze, bez wyjątku, obejrzy się przez ramię, zanim podzieli się plotką.

„Jestem bardzo wdzięczny za ostatnie 10 lat, za tęczę i sosnowe róże, które nas tu prowadziły”: znak z góry, który prowadził Dawkinsa do Hobart.

Ale myślę, że jesteś to winien miejscu – zwłaszcza gdy jesteś gościem na niedostępnych ziemiach ludzi, którzy nazywają tę wyspę domem od co najmniej 30 000 lat – żyć z większą troską i szacunkiem niż turysta. Przynajmniej powinieneś pozostać ciekawy: świadomy tego, jak mało wiesz i jak wiele możesz się nauczyć.

Mam wrażenie, że po dekadzie tutaj ledwie dotknęliśmy historii, kultury i geografii Lotroweta/Tasmania. Mogę wybrać się na krótki spacer z psem po naszej okolicy i zobaczyć sześć rodzimych gatunków roślin, których nazw jeszcze nie znam. Nadal zatrzymuję się, gdy widzę cietrzewia siedzącego na gałęzi lub bademilona wyglądającego z krzaków. Tutaj odkryłem poczucie zadziwienia, którego nie czułem od dzieciństwa.

Teraz 14-letni syn Dawkinsa bierze lekcje latania - i
Syn Dawkinsa, obecnie 14-letni, bierze lekcje latania i jest „zachwycającym Tasmańczykiem”.

Mój syn ma teraz 14 lat – i tasmańska rozkosz. Nosi szorty przez całą zimę i nie kocha niczego bardziej niż jedzenia kiełbaski banjo jako swojej porannej przekąski. Przez kilka lat był pełnoetatowym wolontariuszem Sea Shepherd, spędzając weekendy pomagając przy straganach i sprzątaniu plaży. Ostatnio skierował swoją uwagę z morza na niebo i zaczął brać lekcje latania.

lutruwita/Tasmania to nie tylko tło dla historii mojej rodziny. Nie jest tłem dla żadnej indywidualnej historii. To wielowarstwowe, trudne, piękne miejsce i wiem, że jesteśmy tu tylko gośćmi, małymi plamkami w ogromnej historii wyspy. Mimo to jestem bardzo wdzięczna za ostatnie dziesięć lat, za tęcze i róże, które nas tu prowadziły, i za wszystko, co jeszcze nadejdzie.