Rząd federalny opublikuje swój budżet w tym tygodniu.
Liczby w budżecie będą oparte na „prognozie” gospodarki.
W szczególności będą one oparte m.in. na prognozach wzrostu płac, inflacji, zatrudnienia, podatków, ludności i cen towarów.
Niektóre decyzje rządu dotyczące tego, gdzie wydać pieniądze i ile wydać, będą oparte na tych prognozach.
A co, jeśli założenia prognozy okażą się błędne?
Cóż, jak się okazuje, niektórzy mylili się od lat. A konsekwencje nie były drobne.
Spirala regresji (wzrost płac)
Przyjrzyjmy się dwóm dużym chłopcom.
Poniżej znajduje się wykres przedstawiający wskaźnik cen płac Australian Bureau of Statistics, który jest miarą wzrostu płac.
Zwróć uwagę, że w ostatnich dziesięcioleciach nastąpiło zauważalne spowolnienie tempa wzrostu wynagrodzeń. Obecnie jest na rekordowo niskim poziomie 1,4 proc.
Jednak przeglądając wcześniejsze dokumenty budżetowe, można zauważyć, że urzędnicy skarbu konsekwentnie zakładali, że roczny wzrost płac wzrośnie do 3,5 procent „w ciągu kilku lat”.
Z roku na rok spodziewali się, że wzrost płac wzrośnie do poziomów niespotykanych w gospodarce od 2011/12.
Zobacz tabelę poniżej.
Jednym z ważnych obecnie pytań ekonomistów jest to, dlaczego płace nie wzrosły w ostatnich latach (przed recesją).
Kilkadziesiąt lat temu związek między wzrostem wynagrodzeń a stopą bezrobocia był jasny: wraz ze spadkiem stopy bezrobocia narastać będzie presja płacowa.
Ale ta niezawodna dynamika po prostu nie działa już tak dobrze.
W 2017 roku, kiedy krajowa stopa bezrobocia osiągnęła najniższy poziom od czterech lat i wyniosła 5,5 proc., Powiedział prezes Reserve Bank, Philip Lowe. Pracownicy powinni zacząć domagać się podwyżek płac Ponieważ rynek pracy był bardziej napięty, niż myśleli ludzie.
Ale kiedy to mówił, stopa niepełnego zatrudnienia osiągnęła historyczny najwyższy poziom 8,8 procent, po wzroście przez sześć kolejnych kwartałów.
Czy to nie był znak, że rynek pracy nie była Zdenerwowany oficjalną stopą bezrobocia?
W rzeczywistości w tamtym czasie płace rosły o 1,9 procent rocznie, co było wówczas rekordowo niskim. A wraz ze wzrostem kosztów utrzymania o 2,1% oznacza to, że „realne” płace faktycznie spadły w ciągu ostatniego roku.
Stara kasjerka
Scott Morrison był wówczas skarbnikiem federalnym.
Jego budżet w tym roku (2017-18), który widać w powyższej tabeli, przewidywał wzrost wynagrodzeń o 2,5 proc. W tym roku, potem 3 proc. W kolejnym, 3,5 proc. W kolejnym, a następnie 3,75 proc. W kolejnym roku. , następne 100 lat.
Liczył na rosnące płace, które doprowadzą budżet do nadwyżki do 2020-2021 roku.
Ale co dziwne, w tym samym czasie jego budżet przewidywał tylko spadek stopy bezrobocia z 5,75 procent do 5,25 procent w ciągu najbliższych czterech lat.
Jak płace mogłyby zacząć rosnąć w szybszym tempie w skali roku, skoro stopa bezrobocia ledwo spadła?
(Dla przypomnienia, stopa bezrobocia wynosiła 5,6%, gdy budżet został opublikowany w maju 2017 r., I spadła do 5% do września 2018 r., Lata przed harmonogramem Morrisona). Ale nigdy z tego nie odpadło. Przez następne 18 miesięcy, aż do wybuchu epidemii na początku 2020 r., Wahał się od 5% do 5,3%.
Nie trzeba dodawać, że bez skoordynowanych wysiłków rządu zmierzających do obniżenia stopy bezrobocia poniżej 5%, Morrison nie uzyskał swoich prognoz dotyczących wzrostu płac.
Utrzymajmy stopę bezrobocia na poziomie 5 procent, prawda?
Co prowadzi nas do następnego punktu.
Budżet na lata 2019-2020 był ostatnim „tradycyjnym” budżetem przed pandemią w 2020 roku Koalicja została zmuszona do gorliwego przyjęcia wydatków deficytowych.
W tym czasie Josh Frydenberg został skarbnikiem, a Scott Morrison premierem.
Oto prognozy Frydenberga dotyczące stopy bezrobocia w swoim budżecie na lata 2019-20:
Czy zauważyłeś coś dziwnego?
Nie spodziewał się dalszej poprawy stopy bezrobocia. Planował stopę bezrobocia na poziomie 5 procent w ciągu następnych pięciu lat.
Jest tam napisane czarno na białym. Nie traktował priorytetowo dalszego obniżania stopy bezrobocia.
Przypadkowo w tamtym czasie urzędnicy skarbu wierzyli, że siła robocza będzie na „pełnym zatrudnieniu”, gdy stopa bezrobocia będzie wynosiła około 5 procent.
Zgodnie z modelem Ministerstwa Skarbu, jeśli stopa bezrobocia spadnie poniżej tego poziomu, powinniśmy zacząć widzieć wzrost płac i wzrost inflacji.
Ale posłuchaj tego.
W zeszłym miesiącu , Urzędnicy skarbowi wydali kartę odpowiedzialności prawnejW pewnym sensie powiedzieli, że niedawno zrewidowali swój model i teraz podejrzewają, że gospodarka mogła poradzić sobie z niskim poziomem bezrobocia w ciągu pięciu lat do 2020 roku, gdzieś pomiędzy 4,5 procent a 5 procent.
Zatem wszystkie te założenia, w poprzednich budżetach, dotyczące prawdopodobnego tempa wzrostu wynagrodzeń w najbliższych latach, opierały się na wprowadzających w błąd perspektywach gospodarki i trudnych warunkach na rynku pracy.
Właściwie jest gorzej.
Pogląd, że gospodarka znajdowała się w pobliżu „pełnego zatrudnienia” przez ostatnią dekadę lub dłużej, został ostatnio poważnie podważony.
Urzędnicy z Banku Rezerw, Skarbu, a nawet pan Friedenberg przyznali, że stopa bezrobocia może być taka dużo Mniej niż wcześniej sądzili.
Powiedzieli, że gospodarka Australii Ze stopą bezrobocia można teraz sobie poradzić „mając przed sobą cztery osobyMogło tak być od lat.
W międzyczasie niektórzy wybitni ekonomiści argumentowali, że to wciąż za mało.
Zastanawiali się głośno Dlaczego nie obniżyć stopy bezrobocia do najniższego możliwego poziomu, Znaleźć prawdziwe pełne zatrudnienie, znieść neoliberalną politykę Wykorzystywanie tysięcy bezrobotnych jako zabezpieczenia przed inflacją.
Tak więc prognozy budżetowe mogą wiele powiedzieć o tym, jak decydenci postrzegają świat – zwłaszcza gdy założenia tych prognoz okazują się błędne.
Jest to coś, na co trzeba uważać w tym tygodniu.
„Całkowity miłośnik kawy. Miłośnik podróży. Muzyczny ninja. Bekonowy kujon. Beeraholik.”
More Stories
Narodowy Bank Zjednoczonych Emiratów Arabskich stwierdził, że poniedziałkowa przerwa w świadczeniu usług, która dotknęła klientów, nie była cyberatakiem
Stopy procentowe w Polsce są stabilne; Nowe prognozy gospodarcze są zgodne z oczekiwaniami Artykuły
Ekspert ds. kredytów hipotecznych Mark Burris odpowiada na pytanie nurtujące każdego właściciela domu