W dniach 16-18 czerwca 2022 fani w Nowym Jorku będą mieli okazję obejrzeć światową premierę „Southern Crossings”.
Praca Yvette Christianso i Rosalind Morris skupia się na tekście pisanym, opowiadającym o historii spotkania słynnego astronoma Johna Herschela i Karola Darwina oraz o tym, jak różne osobistości przeżywały i miały nadzieję, że to spotkanie się zakończy. Reżyserem opery jest Kristal Manish, a reżyserem jest Mark Shapiro.
W centrum tego wszystkiego jest muzyka urodzonego w Syrii kompozytora Zaire Jabri. Jabri kształcił się w Polsce w Akademii Muzycznej, a jego twórczość była wykonywana na całym świecie z takimi organizacjami jak Kremerata Baltica, The English Chamber Orchestra, Ensemble Zeran, Orkiestra Teatro Comunale Bologne, Narodowa Orkiestra Radiowa i Syryjska Narodowa Orkiestra Orkiestra Symfoniczna między innymi wiele innych rzeczy.
OperaWire miał okazję porozmawiać z Al-Jabri o jego doświadczeniach z komponowaniem „Southern Crossings” io tym, co ma nadzieję publiczność wyniesie z nowej opery.
OperaWire: Co zainspirowało stworzenie Southern Crossings? A co z tymi postaciami, które miałeś nadzieję odkryć? Co praca nad tą pracą ujawniła o takich postaciach jak Karol Darwin i John Herschel?
Zaid Jabri: Scenarzyści Rosalind Morris i Yvette Christians od dawna kojarzą mi się z historią, dostałem pierwszą scenę i po kilku czytaniach poczułem, że scenariusz jest bardzo bogaty emocjonalnie i historycznie oraz ma ogromny potencjał operowy .
Wróciłem do książek O powstawaniu gatunków, Podróż beagle’a i rozpocząłem poszukiwania Johna Herschela, teleskopu i kompozycji muzycznych jego ojca, Kapsztadu i Góry Stołowej oraz historii Hintsa Ka Valo, której głowa jest powiedziana. został wysłany do Anglii, a przynajmniej został okaleczony przez brytyjskich żołnierzy. Posłuchałem języków nagłówków, filmów z języków Khoenkhoen, isiXhosa i isiZulu i użyłem ich w kilku miejscach, w których Darwin wspominał o innych filmach językowych.
Decydującym momentem był moment, w którym Yvette Christiansu pokazała mi archiwalne dokumenty handlu niewolnikami, stare dokumenty opatrzone ich nazwiskiem, numerem i wiekiem. I powiedziałem sobie: To są ludzie! Nie możemy żyć bez pamięci i jest to historia, którą trzeba opowiedzieć.
OW: Jaki jest twój osobisty proces komponowania opery? Jak to się ma do twojego procesu pisania innych prac?
ZJ: Zwykle zaczynam od kilkukrotnego przeczytania scenariusza, odsłaniając znaczenie słów, nastrój, przedstawienia, czas i miejsce. Czy to ogród, w którym w ciągu dnia słyszymy ptaki, czy też nocą możemy usłyszeć hieny? Jaki jest emocjonalny świat każdej postaci w chwili, gdy mówią lub śpiewają? Muzyka musi wprawiać w nastrój. Maluję scenę, kolorując każdą część sceny, rysując rytm, którego zamierzam użyć oraz rodzaj harmonii/melodii/polifonii.
Kiedy piszę, nigdy nie piszę od początku do końca. Na początek wybrałem kilka bardzo ważnych momentów w utworze lub operze, ale tym razem napisałem operę od początku do końca, ponieważ scenariusz nie był kompletny, kiedy zaczynałem. Byłem w Paryżu jako stypendysta Instytutu Idei i Wyobraźni, kiedy pisałem muzykę, otrzymując po drodze scenariusz od bibliotekarzy. Byłem bardzo szybki i ciekawy historii, chciałem wiedzieć, co wydarzy się dalej i co wydarzyło się podczas tego niezwykłego posiłku między Darwinem a Herschelem?
OW: Co jest największym wyzwaniem w komponowaniu opery?
ZJ: Wyzwanie z tą operą jest w scenie czwartej, kiedy dwa światy spotykają się w ogrodzie. Język nauki, którego nigdy wcześniej nie widziałem ani nie wyobrażałem sobie, można wykorzystać do śpiewania, debata trwa długo, aż nagle dochodzimy do piosenki Leah, która zmienia całą scenę i sprowadza nas z powrotem do prostych, szczerych słów i muzyczną atmosferę, zanim zwrócą się do uczonych. Piosenka Leah pojawia się, kiedy naprawdę jej potrzebujemy; Debata zagłębia się w świat planet i gatunków, aż dochodzimy do momentu, w którym nie możemy nawet oddychać.
Pisząc wyobrażam sobie siebie jako postać i staram się zrozumieć uczucia i wewnętrzny świat postaci. Wyobrażam sobie postać w scenie i myślę, w nagraniu, gdzie słowo powinno być śpiewane lub wypowiedziane, czym jest mowa ciała. Wyobrażam sobie światło i położenie każdej sceny.
Aby pisać operę, trzeba kochać operę, szanować tekst i próbować wyrazić to, co w nim jest. Trzeba zorganizować czas i narrację, a śpiewakom, instrumentalistom, dyrygentowi i reżyserowi dać przestrzeń do rozwinięcia skrzydeł i znalezienia rozwiązań. Rezultatem są nuty i słowa, jeszcze nie opera.
To świetna forma sztuki, a każdy spektakl jest inny i niepowtarzalny w swojej interpretacji.
Proces myślenia jest zwykle długi, a po jego zakończeniu proces pisania jest bardzo krótki, jeśli kompozytor ma umiejętności i doświadczenie.
OW: Jak opisałbyś muzyczny język tej pracy? Jak wymyśliłeś specyficzny język muzyczny tej opery?
Na obu końcach mamy w zasadzie dwa języki muzyczne: język uczonych i język ludu (sług) Lei i stycznia. Jeden jest chromatyczny i wyrafinowany, drugi prosty i uczciwy: język naukowców, którzy widzą i podążają za ogonem komety, ludzi, którzy widzą przyszłość w warkoczu komety, naukowców, którzy nazywają ją Krzyżem Południa, ludzi, którzy nazywają to jajami mrówek, naukowców którzy badają pochodzenie gatunków, ludzi żyjących ze stworzeniami i cieszących się odgłosami ptaków, językiem myśli i językiem uczuć.
W scenie trzeciej mamy również duet Margaret Herschel i Leah i zaczynamy odkrywać wewnętrzny świat Margaret, która martwi się o służbę, kiedy ona i John Herschel opuszczają głowę, podczas gdy Caroline w Hanowerze traci wzrok ( zachorowała na tyfus).
Leah i Margaret rozmawiały o tym niezręcznym wieczorze, o obiedzie, na którym Darwin opowiadał historie o chłopcu, którego kupił za guzik i dziewczynie o imieniu Baskett. Czujemy, że są bardzo wrażliwi i ludzcy, dopóki nie słyszymy w styczniu porównania splądrowanych indyjskich cmentarzy z Ra’s Hinsa. W tym momencie Margaret dziękuje Bogu, że John Herschel patrzy w niebo, nie winny wykroczenia, inwazji lub wykroczenia.
Staram się nie ograniczać do jednego syntetycznego stylu. W tej operze używam akordów, mikrotonów, wokalu i kontrastu. Używam tej technologii, kiedy jej potrzebuję i nigdy nie używam jej tylko po to, aby jej używać, ponieważ uważam, że technologia powinna służyć muzyce i przekazywać historię.
Chór śpiewa nie tylko słowa, ale także wewnętrzne uczucia bohaterów. Wydają odgłosy deszczowych żab i hien oraz piękne, nieśpiewające role w scenach, które Crystal Manich udaje się stworzyć z chórem
Harmonia jest wykonywana na sześciu solistów, chór, akordeon, kwartet smyczkowy i małe instrumenty perkusyjne, w tym hydrofon. Właściwie musiałem stworzyć notację dla tego konkretnego instrumentu, musiałem zmierzyć herce każdego pręta grając górną lub dolną, forte lub fortepianem: 34 takty i każdy bardzo bogaty w harmoniczne z powodu pięknych glissand według woda wewnątrz instrumentu.
Akordeon, którego używam to klasyczny akordeon guzikowy, który może być pełnym zespołem dętym z bardzo szerokim zakresem w nagraniu i może produkować piękny bas i świetne zespoły, pełni on rolę podobną do basu odczuwanego w operze barokowej i akordeonie, Maciej Frąckiewicz jest wspaniały utalentowany zawodnik, z którym pracuję w Polsce od lat.
Muzyka jest nowa, ale historia jest stara i wciąż trwa – opowieść o niewolnictwie, nierówności i sprawiedliwości społecznej. Każda scena jest inna, ma swój własny świat dźwiękowy i emocjonalny, ale całość tworzy jedną całość.
OW: Jakie to uczucie pracować z Rosalinde Morris i Yvette Christiansë?
ZJ: W przeszłości współpracowała z Rosalind Morris i Yvette Christians przy dużej operze Salt Cities (cztery sceny zostały pokazane w Linbury Theatre w ROH Covent Garden, ale wciąż trwają). Z Yvette pracowała również nad kilkoma innymi utworami, w tym: „A Garden Of the Flames” na solistów, chór i orkiestrę symfoniczną, prowadzony przez Marka Shapiro w Carnegie Hall w 2017 roku.
Mark będzie także reżyserował Operę i świetnie sobie radzi z Crystal Manich podczas prób. „Differences in Evolution (R) for Meso-Soprano”, Violin and Piano zawiera tekst Yvette Christians i miał premierę podczas Festiwalu Beethovena w Bonn 2018; A „Półkulę” pokazano w Filharmonii w Essen w 2021 roku.
Mogę powiedzieć, że to przyjemność, że się rozumiemy. Nic nie jest ustalone, a my jesteśmy elastyczni. Ilekroć potrzebuję zmienić słowo lub dodać piosenkę, zawsze ich pytam i robimy, informuję o tym, co robię, i dyskutujemy, czy to działa, czy nie i zawsze wspólnie tworzymy rozwiązanie.
Myślę, że rozumiemy się nawzajem, ponieważ wyznajemy te same wartości moralne.
OW: Co masz nadzieję wynieść publiczność z tej pracy? Jakie doświadczenie chcesz, aby mieli?
ZJ: Za każdym razem, gdy widzę jakieś dzieło sztuki – film, operę, wystawę – zostaje mi w pamięci i sprawia, że myślę, że jest to dzieło sztuki. Myślę o tym i coś mnie sprowokowało i taką mam nadzieję w Southern Crossings, gdzie widzowie widzą oba światy, zmagania nauki i sprawiedliwości społecznej, i zrozumieją, że nauka bez moralności może być dewastująca.
OW: Twoja praca była wykonywana na całym świecie. W jaki sposób twoje interakcje z różnymi odbiorcami i kulturami zainspirowały lub ukształtowały twój głos/styl/podejście jako autora?
Kiedy słucham muzyki, staram się zapomnieć, że jestem kompozytorem (słucham nawet własnej muzyki) i myślę, że to dobre podejście. Dzięki temu muzyka dociera do mnie bez żadnych obciążeń i staram się robić to samo z publicznością. Mam dużo szacunku dla publiczności i wykonawców i myślę, że mój szacunek sprawia, że szanują moją muzykę, więc jest to wzajemne, ale oczywiście, kiedy uczę, to już inna historia. Muszę dokładnie przeanalizować i przedyskutować utwór ucznia.
W niektórych krajach współczesna muzyka artystyczna nie istnieje, ale zawsze są grupy ludzi nią zainteresowane.
Miałem cztery wykonania w Serbii nowego utworu (Vacoy Horror) na 15 skrzypiec i 5 skrzypiec na zamówienie zespołu Violint z Nowego Sadu. Serbia to kraj, który nie był częścią Układu Warszawskiego ani NATO podczas zimnej wojny, ani częścią żadnego z tych światów w polityce, muzyce i sztuce. Grupa, z którą pracowałem, nigdy nie grała takiego utworu, z mikrotonami, wyrafinowanymi strukturami perkusyjnymi i warstwowymi teksturami.
Na początku ciężko było im się bawić, ale po pewnym wyjaśnieniu i pracy zaczęli ją lubić, a nawet zakochali się w niej. Publiczność była pozytywnie zaskoczona i wykonaliśmy utwór w czterech miastach, w tym w Nowym Sadzie.
Mieszkańcy Damaszku są konserwatywni. Kiedy w 2004 roku wykonali mój koncert klarnetowy, po każdym treningu słyszałem ostre słowa od muzyków, ale miesiąc po premierze zaczęli zamawiać nowe utwory.
Nie wierzę w jakąkolwiek opiekę. Niech publiczność wszystko usłyszy i doświadczy słuchania. Mogą to kochać lub nienawidzić, a obaj są dobrzy, przynajmniej ich prowokują.
„Niezależny przedsiębiorca. Komunikator. Gracz. Odkrywca. Praktyk popkultury.”
More Stories
Arj Parker woła do publiczności na premierze
Nie żyje stara Taylor Swift. Poważnie, tym razem.
Ministerstwo Kultury odwołuje dyrektora Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej Radosława Schmegulskiego