W Wellington od bardzo dawna nikt nie widział rodzimej papugi z Wyspy Północnej.
Zniknęły również jego charakterystyczne rytmiczne nawoływania i melodyjne gwizdki, które były powszechne w stolicy Nowej Zelandii.
Pod koniec lat 90. rozwój miast i wprowadzenie drapieżników wyparło populację.
„Z obszaru wokół Wellington jest całkowicie wymarły” – mówi Danielle Shanahan. Niedziela Extra ABC RN.
Tak więc w 2000 r., kiedy Jim Lynch otworzył Zealandia, ogromny miejski eko-rezerwat, którego celem było sprowadzenie ptaków, większość ludzi była sceptyczna.
„To był dość trudny pomysł”, mówi Shanahan, obecny dyrektor generalny Zealandii.
225-hektarowa posiadłość na obrzeżach miasta jest otoczona wysokim na sześć stóp ogrodzeniem wykluczającym drapieżniki, które rozciąga się na prawie dziewięć kilometrów. Od samego początku do sanktuarium ponownie wprowadzono wiele rzadkich gatunków rodzimych. Wśród nich było 14 Północna wyspa Kaka.
To, co wydarzyło się później, zaskoczyło wszystkich, zwłaszcza sąsiadów.
„ Wiszą na sznurku „
Dina O’Keep i jej mąż Alec McClain mieszkają w posiadłości graniczącej z kampusem. Kiedy kupili go 25 lat temu, drapieżne ogrodzenie nie istniało i często zabierali swoje dzieci na spacery po okolicy.
„Dużo się o tym mówiło [the sanctuary] A także wiele sceptycyzmu co do tego, czy rzeczywiście wystartuje, ponieważ był to ogromny projekt” – mówi Okbe.
Kiedy wreszcie zbudowano ogrodzenie, korzyści nie były od razu widoczne.
„To było trochę denerwujące mieć to duże ogrodzenie, a potem trzeba było płacić, aby tam pojechać” – mówi Okbe.
Ale potem, jak mówi, wydarzyło się coś „niezwykłego”.
Ptaki wróciły do Wellington. Chociaż Kaka North Island jest nadal klasyfikowana jako „podatna na zagrożenia”, populacja jest oficjalnie Odzyskiwanie.
Ani pani Okbe, ani pan McClain nie pamiętają, kiedy po raz pierwszy zobaczyli persymony na swojej posiadłości. Jednak teraz są tak powszechne, że mówią, że trudno uwierzyć, że kiedyś uważano, że wymarły w tym obszarze.
„Zwisają na sznurze i wyglądają przez okno” – mówi MacLean.
„Jest jeden z naszych sąsiadów o imieniu Gavin, który jest w pobliżu od dłuższego czasu.
„Znamy go [ankle] przytwierdzać. Ma srebro, fiolet i czerwień.”
Ptaki są bardzo złośliwe i zostały przyłapane na kradzieży wiórów z desek i zdzieraniu drewna ze starej balustrady dachowej w środku nocy.
Nie tylko Gavin i jego kohorty wrócili.
Od 2000 r. do Zelandii ponownie wprowadzono 18 rodzimych gatunków, w tym ptaki, gady, płazy i bezkręgowce.
dla kolegi Mieszkaniec Wellington Gary Locum Zmiana w okolicy Życie ptaków było ciężkie. Wyjechał za granicę wkrótce po wzniesieniu ogrodzenia i wrócił dwa lata temu, by przekonać się, że miasto się zmieniło.
„Odcinek od Zelandii do reszty Wellington jest niesamowity”, mówi.
Kaki nie było tam, kiedy wyjeżdżał, ale teraz słyszy ich każdego ranka, gdy przelatują nad jego domem.
„W psychice Wellingtona dzieje się również coś interesującego” – mówi Locum.
„Ludzie po prostu idą do przodu [the sanctuary]. „
Dodaje, że wiele osób umieszcza teraz pułapki na drapieżniki poza ogrodzeniem rezerwatu, co daje już zarażonej dzikiej przyrodzie większe szanse na przeżycie.
Pan Lokum jest Więcej udostępniania. Zaczął wolontariat w schronisku po powrocie do Wellington, a teraz pracuje w pełnym wymiarze godzin, opiekując się infrastrukturą rezerwatu, zwłaszcza ogrodzeniem.
Rzucając się na płot
Shanahan mówi, że kiedy Lynch po raz pierwszy zaproponował całkowicie ogrodzony, wolny od drapieżników las miejski, jego praca utknęła w martwym punkcie.
Ogrodzenie dla drapieżników było zupełnie nową koncepcją, która nie istniała nigdzie na świecie.
Musiała być na tyle wysoka, by koty nie mogły na nią wskoczyć, na tyle śliska, by oposy nie mogły się na nią wspinać, i na tyle głęboka, by króliki nie mogły się pod nią kopać.
W 1993 roku 22 kierowników ochrony przyrody, naukowców i inżynierów zebrało się, aby ocenić kilka istniejących wcześniej projektów ogrodzeń.
Wyniki były ponure. Nie istniał wcześniej projekt, który odstraszyłby wszystkie drapieżniki. Dlatego grupa postanowiła go zaprojektować.
„Wynajęli duży magazyn i eksperymentowali z prototypami ze zwierzęciem po jednej stronie i czymś bardzo uwodzicielskim po drugiej”, mówi Shanahan. „Próbowali 1000 i 1000 różnych modyfikacji”.
Dopóki tego nie odkryli.
Pani Okeby i Pan McLean mówią, że szybko stało się jasne, że ogrodzenie działa.
Niedługo po jego wędrówce sąsiad powiedział im, że widziano oposa, który próbował wejść do sanktuarium.
„Rzucała się na ogrodzenie” – mówi Okbe.
„[The neighbour] Oglądałem to przez długi czas”.
Shanahan mówi, że rygorystyczne testy się opłaciły.
„w [six years] W Zelandii byliśmy świadkami trzech nalotów na łasice, ale poza tym wykonaliśmy bardzo dobrą robotę”.
miejski plan zalesiania
Shanahan mówi, że trzymanie drapieżników z daleka pozwoliło również na rozwój rodzimych roślin.
„Około 150 lat temu nie było nic” – mówi.
A kiedy podniesiono ogrodzenie, powiedziała, że teren był zarośnięty inwazyjnymi chwastami.
„Nie myślimy o tym dużo”, mówi, „ale szczury i myszy pobierają rodzime nasiona, zjadają je, a potem nie mogą się zregenerować”.
Obecnie występuje tu drzewo srebrzyste, fuksja i paproć pnąca, a także wiele innych gatunków, z których wiele nie można znaleźć nigdzie indziej na świecie.
Najnowsze badania z Dziennik Ekologii Zwierząt wykazali, że odbudowa siedlisk ma kluczowe znaczenie dla przywrócenia rodzimych zbiorowisk ptaków leśnych w miastach.
Kwitnąca populacja rodzimych ptaków w Wellington pokazuje, co może zrobić zalesianie miast.
„Możemy na nowo wyobrazić sobie, jaka może być miejska przyroda i co może tu przetrwać” – mówi Shanahan.
Czy Zealandia może być replikowana w innych miastach na całym świecie?
Do niedawna projekt ogrodzenia był objęty patentem, ale w zeszłym roku Sanktuarium udostępniło go bezpłatnie na licencji Creative Commons. twórcy skrzynia dokument Szczegółowe „Główne kwestie projektowe i konserwacyjne” ogrodzenia.
Mają nadzieję, że tę technologię można wykorzystać gdzie indziej, aby osiągnąć „duże korzyści środowiskowe”.
Mieszkańcy Wellington musieli patrzeć, jak znikają persymony i inne rodzime gatunki, zanim ktoś wejdzie na wolność pomysł, aby je uratować. To dopóki nie będą mieli dość, mówi Lokum
„Ludzie nie chcieli już więcej przegrywać” – mówi.
Dla pani Okeby i pana McLeana nawet zgubne metody persimmon nie mogą przekreślić faktu, że chętnie aportują ptaki.
„Sprawiają, że się uśmiechasz” – mówi pani Okeby.
Nawet jeśli para musiałaby wymienić drewnianą poręcz na metalową.
RN w Twojej skrzynce odbiorczej
Zdobądź więcej artykułów poza cyklem wiadomości dzięki naszemu cotygodniowemu biuletynowi.
„Certyfikowany fanatyk jedzenia. Ekstremalny guru internetu. Gracz. Zły pijak. Ninja zombie. Rozwiązuje problemy. Nieskrępowany miłośnik alkoholu.”
More Stories
Turystka z Nowej Zelandii została brutalnie zamordowana na oczach męża w Newport Beach
Zespół Bidena wpada w ciemną spiralę
Wyspy Salomona zostaną zmodernizowane lotnisko Sigi w celu poprawy połączeń lotniczych