W szczytowym momencie Chiny zgłaszały ponad 140 nowych epizodycznych przypadków dziennie, co pomimo niewielkiego odsetka ich populacji wynoszącego 1,4 miliarda stanowi znaczny wzrost w kraju, który od miesięcy w dużej mierze powstrzymywał rozprzestrzenianie się wirusa.
Ale niecały miesiąc później epidemia zaczęła wykazywać wczesne oznaki zakończenia. Liczby stale spadają, ponieważ kraj zgłosił sześć nowych, bezobjawowych, przenoszonych lokalnie przypadków we wtorek i kolejnych sześć w środę.
Pozorna zmiana stoi w ostrym kontraście z wieloma innymi krajami, które wciąż zmagają się z epidemiami wywołanymi deltą, w tym ze Stanami Zjednoczonymi.
Spadek liczby przypadków w Chinach został opisany w państwowych mediach jako dowód na to, że surowe środki stosowane w tym kraju działają, pomimo krytyki ze strony niektórych wybitnych chińskich ekspertów ds. zdrowia publicznego.
Tak zwany model „zero transmisji”, który był również obserwowany w miejscach takich jak Nowa Zelandia i Hongkong, okazał się skuteczny na dużą skalę w ograniczaniu transmisji na dużą skalę. Wiele z tych krajów i terytoriów doświadczyło mniej poważnych epidemii niż w innych częściach świata, z mniejszą liczbą przypadków i zgonów.
Takie podejście wymaga jednak środków karnych i represyjnych, które zdaniem wielu są po prostu nie do utrzymania na dłuższą metę, zwłaszcza gdy rozprzestrzeniają się nowe zmienne i otwierają się na nie inne kraje. Eksperci twierdzą, że fortyfikacje w końcu będą musiały unikać tej strategii – nie mogą być wiecznie odcięte od świata.
Według dyrektora NHC Ma Xiaowei na dzień 14 sierpnia 36 z 48 miast dotkniętych wirusem w Chinach nie zgłosiło żadnych nowych infekcji przez co najmniej sześć dni.
„Certyfikowany fanatyk jedzenia. Ekstremalny guru internetu. Gracz. Zły pijak. Ninja zombie. Rozwiązuje problemy. Nieskrępowany miłośnik alkoholu.”
More Stories
Wenecja pobiera teraz od turystów opłatę w wysokości 8 dolarów za wjazd do miasta
Zawalenie się żagli słynnego wiatraka Moulin Rouge w Paryżu
Kobieta po 4 latach w zamknięciu wreszcie wraca do mieszkania: „Co do cholery?”