Przecław News

Informacje o Polsce. Wybierz tematy, o których chcesz dowiedzieć się więcej w Wiadomościach Przecławia.

PROJEKT Z – Film o kinematografii, który nie ma nic do powiedzenia na ten temat

PROJEKT Z – Film o kinematografii, który nie ma nic do powiedzenia na ten temat

Recenzja Daniela Limy

„Czy tylko ja mam wrażenie, czy cała koncepcja dziwnych zombie jest dziwna?” – pyta jeden z bohaterów nowego norweskiego horroru Projekt G. „Prawda jest taka, że ​​są to martwi ludzie, którzy pożerają żywych ludzi”. Trzydzieści lat temu tego rodzaju postmodernistyczna obserwacja pełna wulgaryzmów, bezpośrednio związana z tematem dzieła, mogła wydawać się nowatorska. Dziś jest to ponury wskaźnik poziomu wiedzy, jaką taki film ma do zaoferowania na temat gatunku horroru. To znaczy bardzo mało.

Film jest kroniką produkcji niskobudżetowego horroru przez studentów, zawiera materiały nakręcone przez studentów i dramat rozgrywający się za kulisami. Wśród tego pojawiają się tajemnicze doniesienia o spadających z nieba meteorach, których może być więcej, niż się wydaje.

Od skoku, Projekt G Reklamuje się jako horror found footage i nie spełnia pokładanych w nim nadziei tak szybko. Cały urok tego podgatunku polega na tym, że widz jest świadkiem surowych, nieedytowanych ostatnich chwil nieszczęsnych ofiar, mimo że cały materiał nakręcony na potrzeby studenckiej produkcji przeszedł postprodukcję (z wyjątkiem kilku żartów ). Zielone ekrany, foley, ścieżka dźwiękowa – całe to dopracowanie ma negatywny wpływ również na materiał zza kulis, nadając mu ten sam sztuczny blask. Film nigdy nie może sprawiać wrażenia organicznego znalezionego materiału filmowego, ponieważ stale przypomina się, że tak nie jest.

Przedstawienie procesu produkcyjnego zdaje się trafnie oddawać rodzaj konfliktów i napięć, jakie wybuchają w tych grupach. Ego wykraczające poza zdjęcia, dostosowywanie się do zmieniających się okoliczności i mała ekipa, która wspólnie dmucha na parę – wszystkie cechy charakterystyczne niskobudżetowego kina – zostały ukazane. Trzeba przyznać, że wszyscy aktorzy dali dobre występy, a Dennis Storhoy w pompatycznej wersji siebie wyróżniał się.

READ  Chris Pratt nie użyje włoskiego akcentu w Super Mario Bros.

Nie brakuje jednak filmów, które traktują o tworzeniu filmu, a nie tylko pokazują ten proces, Projekt G Właściwie nie ma on nic do powiedzenia na ten temat. Byłoby w porządku, gdyby ta załoga naprawdę sprawiała przyjemność, ale każda postać jest boleśnie niesympatyczna i wcale nie przekonująca. Być może udałoby się temu zaradzić, gdyby film zawierał estetykę znalezionego materiału filmowego, dzięki czemu widzowie poczuliby się jak prawdziwi ludzie, ale ten materiał filmowy wygląda tak samo sztucznie, jak film, który kręcą. I tak film płynie dalej, bez powodu, aby go zobaczyć, aż do przewidywalnego trzeciego aktu, który sam w sobie nic nie mówi.

Chociaż jest to trifecta starych terytoriów niezależnych – zombie, horrory typu found footage i filmy o kręceniu filmów – to szczególnie cierpi w porównaniu z jednym filmem. Jeden kawałek trupa Udaje mu się wyrzeźbić w przestrzeni niepowtarzalną tożsamość jako wesoła, szalona, ​​pełna miłości oda do niskobudżetowego horroru. Szybka pomysłowość potrzebna do uruchomienia projektu, zwłaszcza na małą skalę, jest magiczna, a obserwowanie jego rozwoju jest ekscytujące pomimo dziesięcioleci innych filmów o tej samej tematyce.

Niestety nigdzie nie można znaleźć tej magii Projekt G. Nie ma tu żadnych nowych pomysłów, żadnej wyjątkowości postaci – po prostu zmęczone konwencje podane w służbie wyraźnego braku wizji. Mimo że film jest krótki, jest to frustrujące doświadczenie i trudno go polecać, wiedząc, ilu innym osobom udaje się osiągnąć to, czego potrzebują.

Projekt G Dostępny już na VOD.

Ocena: 2/5