Przecław News

Informacje o Polsce. Wybierz tematy, o których chcesz dowiedzieć się więcej w Wiadomościach Przecławia.

Przegrani Polski krzyczą do zwycięzców unijnego uścisku Ukrainy – POLITICO

Przegrani Polski krzyczą do zwycięzców unijnego uścisku Ukrainy – POLITICO

Naciśnij przycisk odtwarzania, aby odsłuchać ten artykuł

Wyrażona przez sztuczną inteligencję.

KORSCZWA, Polska — Kierowca ciężarówki Oleh nie mógł zrozumieć, dlaczego nie pozwolono mu wwieźć ładunku na Ukrainę i dołączyć do żony i trójki dzieci w Kijowie po tym, jak przez prawie miesiąc utknął po polskiej stronie granicy.

Dodał: „Ja siedzę tutaj, a oni tam są bombardowani… i są zdenerwowani, a potem czuję złość, ponieważ ja jestem tutaj, a oni są tam”. Pełne imię i nazwisko w obawie przed odwetem Policjanci otoczyli parking siedem kilometrów od przejścia granicznego Korchowa-Krakowice w południowo-wschodniej Polsce.

Skulony z innymi ukraińskimi kierowcami wokół prowizorycznego ogniska, aby zapobiec ujemnym temperaturom sięgającym minus 14 stopni Celsjusza, Ole powiedział, że nie chce kraść pracy polskim kierowcom ciężarówek, którzy protestują w pobliżu od listopada.

„Po prostu przenoszę lodówki” – wyjaśnił. „Trwa wojna, ale ludzie potrzebują lodówek do przechowywania żywności”.

Wzdłuż 535-kilometrowej granicy Polski z Ukrainą tysiące kierowców, takich jak Oleh, spędziło tygodnie w kolejkach, aby wrócić do domu na handlowym przejściu granicznym, zanim we wtorek polscy kierowcy ciężarówek znieśli blokadę.

Polscy kierowcy ciężarówek, którzy od listopada zamknęli granicę i zapowiedzieli powrót, jeśli rząd nie spełni ich żądań, twierdzą, że ukraińscy konkurenci osłabiają ich i przewożą towary po całej UE, a nie tylko między Polską a Ukrainą.

W zeszłym roku polscy rolnicy organizowali także protesty przeciwko importowi ukraińskich produktów rolnych, który ich zdaniem eliminuje ich z rynku. Protesty zmusiły w kwietniu ubiegłego roku do dymisji ministra poprzedniego rządu, a Warszawa wprowadziła zakaz importu ukraińskich towarów.

Posunięcie to postawiło Warszawę, jednego z najzagorzalszych sojuszników Kijowa w jego oporze wobec agresywnej wojny Rosji, na kurs kolizyjny ze swoim wschodnim sąsiadem i resztą Unii Europejskiej.

Ukraińscy urzędnicy oskarżyli Warszawę o hipokryzję, ponieważ faworyzowała mały sektor, zapominając o ogromnych korzyściach, jakie Polska odniosła z otwartości między obydwoma krajami. Mówili, że prawdziwą przyczyną niepokojów, które podsyciły polskie protesty, była agresja rosyjska.

READ  Akcje technologiczne pływają ASX; Liontown traci 4 szt

Blokada nałożona przez kierowców ciężarówek przyczyniła się jedynie do eskalacji napięcia.

Zmęczenie Ukrainą

Nowy polski rząd, sprawujący władzę od 13 grudnia, zobowiązał się do naprawy stosunków z Kijowem i resztą Unii Europejskiej.

„Najważniejsze dla nas, jako Europy, jest skuteczne wspieranie Ukrainy” – powiedział Donald Tusk podczas swojej pierwszej wizyty w Brukseli jako premier, dzień przed zgodą członków UE na rozpoczęcie procesu akcesji Ukrainy do bloku.

„Nie mogę zaakceptować żadnego ukraińskiego nastroju, obojętności czy zmęczenia… ponieważ nie mówimy tylko o Ukrainie i rosyjskiej agresji, ale także o naszej przyszłości” – dodał.

Niepokoje w Polsce wybuchły także w innych wschodnich krajach UE, a w tym miesiącu rolnicy i kierowcy ciężarówek w Rumunii wyszli na ulice i zamknęli przejścia graniczne z Ukrainą. Rolnicy w Bułgarii planują zrobić to samo.

Kraje frontu wschodniego UE, na czele z Polską, ostrzegają, że napięcia na granicach są oznaką tego, co się stanie, jeśli Ukrainie uda się przystąpić do bloku bez odpowiedniej ochrony jej najbardziej wrażliwych sektorów gospodarki.

Ale podczas gdy poprzedni prawicowy rząd Polski, na którego czele stała populistyczna partia Prawo i Sprawiedliwość, rozdawał dotacje w celu stłumienia protestów, Tusk już kładzie nacisk na dialog z Kijowem i szuka długoterminowych rozwiązań napięć granicznych.

Ponowne wsparcie dla Ukrainy ma jednak swoje granice – Tusk zapowiedział ochronę krajowych sektorów, takich jak transport i rolnictwo, przed – jak to określił – nieuczciwą konkurencją.

Polacy chcą pomóc Ukrainie. Ale nie należy ich stawiać na niekorzyść. A przynajmniej przez samych Ukraińców.” Pierwszy wywiad w mediach Jako premier 12 stycznia.

Kilka dni później minister rolnictwa Czesław Sikirski przestrzegł, że „otwarcie rynku europejskiego na ukraińskie produkty rolne może doprowadzić do całkowitej destabilizacji nie tylko rynku krajowego, ale w przyszłości także rynku europejskiego”.

READ  Komentarz Brunela: Nasza gospodarka działa, gdy konsumenci wybierają zwycięzców

Scenariusze zagłady przypominają te, które towarzyszyły Polsce w momencie jej przystąpienia do Unii Europejskiej w 2004 roku.

Sektor rolnictwa w Polsce opierał się wówczas głównie na uprawie zbóż i innych produktów o niskiej wartości; Rodzący się przemysł transportowy eksportował towary na Białoruś i do Rosji.

Kilku obecnych członków UE, na czele z Niemcami i Francją, nalegało na ustalenia przejściowe i klauzule ochronne, argumentując, że przemysł tego kraju stanowiłby nieuczciwą konkurencję ze względu na różnice w przepisach, płacach i warunkach pracy.

Nie przeszkodziło to jednak Polsce w pełnej integracji z jednolitym rynkiem i w kolejnych latach 38-milionowy kraj rozkwitł.

nowy początek

W większości przypadków Polska radzi sobie bardzo dobrze od czasu przystąpienia do Unii Europejskiej, a produkcja gospodarcza, handel i inwestycje zagraniczne dramatycznie rosną. Stopa bezrobocia spadła do 2,6% z 20%, drugiego najniższego poziomu w Unii Europejskiej.

Pomimo wojny polska gospodarka znalazła także nowe możliwości w stosunkach z Ukrainą.

Kraj stał się głównym ośrodkiem pomocy humanitarnej dla Ukrainy, a jego przemysł obronny kwitnie dzięki zapotrzebowaniu ze strony ukraińskich sił zbrojnych. Ukraińskim uchodźcom – z których w Polsce przebywało około 1,5 miliona – udało się wypełnić luki na rynku pracy. Polska importując z Ukrainy duże ilości niektórych towarów rolnych, takich jak cukier i owoce, wysyła także inne produkty, m.in. Mleko i ser.

Nawet polska branża transportu ciężarowego jest dobrze przygotowana, aby stawić czoła ukraińskiej konkurencji. Wyprzedziła Niemcy jako największa w Unii Europejskiej i generuje ponad 6 proc. krajowego PKB. Jest także głównym pracodawcą – zanim Rosja najechała Ukrainę, polskie firmy transportowe zatrudniały jako kierowców ponad 100 000 Ukraińców; Kolejne 25 tys. pochodziło z Białorusi.

„To oczywiście wyzwanie dla niektórych sektorów naszej gospodarki, ale także szansa” – powiedział Paweł Śliwski, wiceprezes Polskiego Instytutu Ekonomicznego w Warszawie. „To szansa lub zachęta dla niektórych polskich sektorów do awansu w łańcuchu wartości”.

READ  bne IntelliNews - Stopa bezrobocia w Polsce osiągnęła w czerwcu 6%, szacuje rząd

Dodał, że zamiast wspierać borykające się z problemem sektory, takie jak drobna produkcja zbóż, Polska powinna szukać szans, jakie daje integracja na Ukrainie. „Czy nie byłoby korzystniej, zamiast konkurować z Ukrainą o jakieś proste towary, rozszerzyć działalność na przetwórstwo spożywcze, pakowanie itp., a następnie skorzystać w większym stopniu z synergii i współpracy np. z ukraińskimi dostawcami tych produktów końcowych w Ukraina?Łańcuchy wartości?”

Śliowski przyznał, że wśród zysków gospodarczych będą i przegrani.

Zwłaszcza na obszarach bezpośrednio graniczących z Ukrainą.

Linia graniczna

Kierowcy ciężarówek przewozili tam towary na Białoruś i do Rosji, zanim oba kraje wystąpiły z Unii Europejskiej. Wraz z rozwojem ukraińskiego sektora transportu ciężarowego, konkurencja na tradycyjnych trasach wzrośnie, jeśli zostaną one ponownie otwarte.

W sektorze rolnym regionu, w odróżnieniu od większości pozostałych regionów Polski, dominują mniejsze gospodarstwa produkujące pszenicę i inne produkty o niskiej wartości.

Rolnicy tacy jak Roman Kondro, jeden z przywódców protestu, mówią, że obawiają się, że integracja Ukrainy z blokiem zakończy ich styl życia.

„Nie jesteśmy przeciwko narodowi ukraińskiemu” – powiedział. „Byliśmy pierwszymi, którzy do nich dotarli, jako pierwsi przyjęliśmy uchodźców, ale teraz czujemy złość. Bardzo im pomogliśmy, a oni chcą tylko brać, brać, brać. ” Weź, to nie może tak dalej trwać.

54-latek, który mieszka niedaleko granicy z Ukrainą, jest właścicielem 100 hektarów ziemi – to niewielki ułamek przeciętnego ukraińskiego gospodarstwa rolnego, które zajmuje tysiące hektarów: „Nie możemy z tym konkurować”.

Wniosła swój wkład Lucia McKenzie.